wtorek, 31 grudnia 2013

Księgowy o szczęściu

Ależ proszę szanownego pana, pan mnie nie zrozumiał. Ja jestem głęboko nieszczęśliwa, co nie oznacza, że jestem nieszczęśliwa powierzchownie. Przecież widzi pan uśmiech na mej twarzy, staranną fryzurę, dopasowany żakiet i  rajstopy bez oczka. Czy zauważa pan jakiś rozciągnięty sweter, połamane paznokcie czy ślady łez na policzkach? Otóż nie.

Niech pan mi nie przerywa. Wiem, że chce pan powiedzieć, że nie panu to oceniać, że powinnam iść do kogoś kto się na tym zna. Co prawda myślałam, że pan jest osobą znającą się na rzeczy, ale skoro jest pan tylko przypadkowym przechodniem to również się pan nada. Nawet bardziej.

Od czego mogłabym zacząć? Przepraszam bardzo ,dużo myśli kłębi się w mojej głowie. Zna pan to uczucie? Nie zna pan. Och, szkoda. Ale może to nawet lepiej, oceni pan mnie chłodno, nie będzie pan miał dla mnie współczucia skoro jesteśmy tak różni. Nie zrozumie pan mojego toku myślenia, nie będzie chciał mnie pan zaprosić na kolejną lampkę wina. Po co, skoro się nie rozumiemy? Ale niech pan słucha, słuchać pan na pewno potrafi.

Wie pan, dużo śpiewam. Nie, to nie mój zawód. Och, przepraszam, że się śmieję, ale zrozumiałby mnie pan, gdyby chociaż raz słyszał mój wokal. Nie umiem śpiewać, dobrze się pan domyśla. A mimo wszystko śpiewam. Często, głośno i bez żadnych oporów. Dlaczego? Bo to lubię. Powód banalny, ale jak myślę zrozumiały. Wiem, że może się pan powoli gubić w moim monologu, więc śpieszę z wyjaśnieniem. Często słyszę, że nie umiem śpiewać. Nic nadzwyczajnego, sama wiem o tym doskonale. Ale sprawia to, że czuję się nieszczęśliwa.

Ludzie nie rozumieją, że ktoś może robić coś bo to lubi. Domyślam się, że może to lekko ranić ich uszy, ale czy tak trudno prosić o odrobinę zrozumienia? Mówią mi, że mam wszystko. Głupia nie jestem, jak sam pan może zauważyć. Szkarada ze mnie żadna. Może gdybym była brzydka pozwalali by mi śpiewać ze współczucia? Szkoda tracić czasu na gdybanie, niestety jestem ładna. Posiadam dobry zawód, nieistotne jaki proszę pana, niech pan sobie nie zaprząta głowy szczegółami. Do szczęścia brakuje mi tylko tej małej umiejętności.

Uczyć się śpiewu, mówi pan? To byłaby dobra rada gdyby nie to, że próbowałam tego już dawno temu. Jestem beznadziejnym beztalenciem. Trudno, muszę z tym żyć. Śpiewać będę i tak, pomyślałam. Tylko, że ludzie pomyśleli inaczej. Tak, chyba to sprawia, że jestem nieszczęśliwa. Inni podcięli mi skrzydła. Wredni Ci ludzie, nie uważa pan?

Ma mnie pan za wariatkę? Nie pan pierwszy. Mam wszystko. Pan również to powiedział. Jak ja dobrze znam dźwięk tego zdania. Każda głoska, każdy akcent. A akcentuje pan szalenie poprawnie, to muszę przyznać.

Może się pan zdziwi, ale zazdroszczę z całego serca tym, którzy nie mają nic. Mogą oni zdobywać coraz to nowsze rzeczy, umiejętności, znajomości. Cieszą się, znają szczęście. A ja? Mam wszystko, więc logicznym rozwiązaniem tego równania jest wniosek, że nie muszę i nie mogę zdobywać niczego nowego. W moim życiu nie ma miejsca na szczęście. Chociaż skoro mam wszystko to powinnam mieć i je. Och, coś jest nie tak z tym równaniem, ale nic w tym dziwnego. Zawsze byłam nogą z matematyki.

Pan jest księgowym! Doskonale. No niech pan powie, czy to może być tylko przypadek? Skoro już pan tu siedzi, pije wino na mój koszt i słucha mojego smętnego wywodu, byłby pan tak miły i jeszcze, w ramach dobroci serca, rozwiązał to równanie? Myślę, że jest to kluczowe i niezbędne dla zrozumienia przyczyny mego żałosnego stanu ducha.

Przecież szczęście nie jest potrzebne do życia. To zdanie padło z pańskich ust. To nowa perspektywa, przyznam, nieco zaskakująca i dziwna.

Gdybym nie miała płuc czy wątroby spawa byłaby bardziej problematyczna. Ach, trafna uwaga. A tak szczęście… jego brak mi nie zagraża. Myślę, że nie czytał pan wiele książek czy wierszy o samobójstwach wrażliwych artystów, ale to przemilczmy.

Księgowy. No tak. Myślę, że łatwiej byłoby mi się dogadać z jakimś pisarzem czy aktorem, ale punkt widzenia księgowego też może być…przydatny.

Dziękuję panu za poświęcenie swojego cennego czasu. Ale musi pan przyznać, wino było znakomite. Półwytrawna Portada. Nie smakowało panu? Och, przykro mi bardzo z tego powodu.

Cóż, dziękuję raz jeszcze. I czego mogę panu życzyć? Skoro już ustaliliśmy, że szczęście jest zgoła przereklamowane, znaczy się, pan ustalił, to chyba najbezpieczniej będzie, jeśli pożyczę panu zdrowych płuc i wątroby.

Po co komu szczęście…ciekawe, ciekawe.


Żegnam pana.

środa, 11 grudnia 2013

Trochę cukru poproszę

Trochę mnie boli
Ta przerwana, złota linka

Trochę uwiera
Ten zrzucony balast

Trochę krwawi
Moje mniejsze o kilka istnień serduszko

Trochę rażą
Już nie tak swojskie oczy

Trochę irytuje
Ten wymuszony śmiech

Trochę poraża
Ta nieobecność kontroli

Trochę zasmuca
Dźwięk słowa „pasujesz”

Trochę niszczy
Smak jabłkowych babeczek